piątek, 11 grudnia 2009

Reportaż niespołeczny

Dlaczego nie ma w Polsce reportażu społecznego? - zapytała E.

Mimo, że było to pytanie retoryczne, odpowiem na nie. Nie dlatego, że jestem ekspertem. Dlatego, że też mnie to wkurza.

Pytanie zresztą było bardziej rozbudowane i stawiało reportaż społeczny
w opozycji do reportażu śledczego.

Dziennikarstwo śledcze jest na topie. Dziennikarz śledczy staje się herosem, niezłomnym moralnie wzorem, samotnym łowcą. Utożsamiamy się
z nim, tak jak z bohaterami książek, które czytaliśmy w dzieciństwie. Dziennikarstwo śledcze w oczach opinii publicznej to synonim Przygody. Pisze się o nim książki, robi filmy.

Czytamy te książki, oglądamy te filmy, potem czytamy śledcze artykuły
i oglądamy śledcze reportaże, dostajemy wypieków, krzyczymy: "Ale mu dowalił!", jęczymy: "To niemożliwe..." - i wyłączamy telewizor, oddajemy gazetę sąsiadowi. Po czym wracamy do codziennych zajęć. Podlewamy kwiatki sąsiadki chorej na raka, która jest ciągle w szpitalu, opiekujemy się własną niedołężną babcią, kupujemy wigilijne świece Caritas. I mamy poczucie, że dziennikarstwo śledcze nas zupełnie nie dotyczy: przecież jego przedmiotem są rekiny biznesu, politycy, niewyobrażalne pieniądze, przekręty finansowe, które trudno zrozumieć, gangi, mafie, polityka energetyczna. To nie są nasze codzienne problemy. Są tak samo realne, jak "Szklana Pułapka".

Reportaż społeczny nie jest w modzie. Po pierwsze, robienie go nie jest tak emocjonujące: nie poznaje się najbogatszych ludzi świata, nie chodzi się na wódkę z politykami, nie wyciąga się dokumentów od służb. Nie trafia się na pierwsze strony gazet. Słucha się człowieka, który znalazł się w nieszczęściu. Pokazuje się, komu się źle dzieje. Czytelnikowi
i widzowi zostawia się decyzję, co z tym zrobić. To on może odnaleźć siebie w podobnej sytuacji. To on może rozejrzeć się dookoła i wyjść na chwilę z klatki swojego egoizmu i wygodnictwa. I pomóc.

Reportaż społeczny boli i mówi, że nie jesteśmy w porządku, ale możemy coś zmienić, robiąc zakupy sąsiadce. To jest na miarę naszych możliwości.

Reportaż śledczy nie boli. Mówi, że nic od nas nie zależy, że światem rządzi układ, a my jesteśmy jego najlepszą częścią, bo nie okradamy kraju z grubych milionów. Nawet, jeśli oszukujemy, kradniemy, kłamiemy, zdradzamy - nie jesteśmy gorsi od tych, których właśnie obejrzeliśmy.

Reportaż społeczny rzadko ma szczęśliwe zakończenie. Troska o takie zakończenie jest przeniesiona z papieru czy ekranu w nasze życie.

Dlatego to reportaże śledcze trafiają na pierwsze strony gazet.

Czy ktoś mi udowodni, że jest inaczej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz