piątek, 14 grudnia 2012

Nieświęty Mikołaj i Boska Niewiasta

Obejrzałam sobie niedawno reklamową gazetkę pewnego marketu. Taką przedświąteczną, z zabawkami.

Na stronie drugiej - gadżety jasełkowe. Oczywiście słowo "jasełka" w gazetce nie pada. Mamy za to wiele sugerujące stroje aniołka, pastuszka, Józefa, króla... i Boskiej Niewiasty.
Logika kazałaby przypuszczać, że to Maryja - czyli "ludzka" kobieta, która urodziła Boga.
A tu niespodzianka: to niewiasta jest boska, a o jej dziecku nic w gazetce nie piszą. Czyli chyba jednak nie Maryja.

W pewnej stacji radiowej - nastrój przed - no właśnie: przedświąteczny? hm... - wprowadza Kayah i jej piosenka o niczym "Ding dong".
Że nie jest o niczym? Że się w niej pojawiają słowa kluczowe: dziecko, dobra nowina, wesołych świąt?
No cóż, pozycjonowanie działało widocznie już wcześniej.
Komentarz z youtube:
"Uwielbiam tę piosenkę! (...) Tekst przy tym bardzo życiowy! Zdecydowanie to jest jeden z moich ulubionych kawałków świątecznych!"

Siwy grubas w czapeczce krasnoludka, gdzie się nie spojrzy. Czasami po kilka naraz - takie stado Mikołajów. A obok - stado reniferów. I pewien amerykański napój. Do kompletu - ludzie z niedowierzaniem przyjmujący informację, że święty Mikołaj był... księdzem. Niemożliwe!
Hostessy - aniołki sprzedające opłatki w centrum handlowym. Poświęcone?
Cisza.

Korporacyjne życzenia wyprane z sensu świąt, dobre na każdą okazję. Kartki "świąteczne" z reniferami, bombkami i gwiazdkami. 

Co się liczy? Rodzinna atmosfera. Jedzenie, jedzenie, jedzenie. Prezenty. Choinka chyba jeszcze. Wiecie, takie tradycyjne polskie święta.
A że te Święta mają katolickie korzenie? Że ich istotą jest świętowanie narodzin Boga?
Mniejsza z tym.

Czekam więc tylko na lewackie hasła o zawłaszczaniu zimowych świąt przez katolików. Że każdy może kultywować tradycję, jak chce. Pewnie do tego nie dojdzie, bo wtedy należałoby wiarę deklarować przy zatrudnieniu i stosownie do niej odbierać świąteczne urlopy bądź też nie. A urlopu każdemu szkoda, nawet temu, co zamiast Bożego Narodzenia obchodzi Święto Karpia. Albo właśnie Święto-Bez-Karpia, ekologicznie. Z Boską Niewiastą i nieświętym Mikołajem.











środa, 5 grudnia 2012

Absurd na absurdzie jedzie i absurdem pogania

Kiedy po raz pierwszy, dawno temu, usłyszałam w radiowej Trójce transmisję z obrad Sejmu, byłam przekonana, że to skecz kabaretowy. Przydługi, ale naprawdę zabawny. Wysłuchałam do końca, żeby poznać autora.

O, zgrozo.

A teraz, zamiast słuchać kabaretowych skeczów, czytam sobie doniesienia prasowe. Kiedyś czytała Borisa Viana, ale on się już do naszych mediów nie umywa.
Przypuszczam, że najlepsza szopka mnie jednak omija, bo zapis video ze względu na swoje tempo mnie męczy, i telewizji też nie oglądam. Ale doniesienia pisane prawdopodobnie niewiele ustępują tym filmowym. A i tak działają lepiej niż kawa, którą ze względów wiadomych powinnam ograniczać.

Codziennie tworzy mi się lista absurdów. Kiedyś potrzebowałam tygodnia na znalezienie naprawdę dobrego - czego, właśnie, czego? Idiotyzmu? Niedopatrzenia? Głupoty? - teraz jeden absurd goni drugi i czasami nie nadążam.

Na przykład dziś:

1. Szwedzki artysta namalował obraz popiołem z pieca krematoryjnego na Majdanku.

"Ukazały mi się postacie, jakby popiół zawierał energię, wspomnienia lub dusze ludzi, ludzi torturowanych, dręczonych i mordowanych przez innych ludzi w jednej z najbardziej bezwzględnych wojen XX wieku" - mówi autor, którego nazwiska nie podam. I oburza się, że potomek jednego z tam zamordowanych krytykuje dzieło... bez jego obejrzenia.

2. Magdalena Środa w felietonie o oknach życia.

Otóż należy je zamknąć. Bowiem dziecko ma prawo poznać rodziców (Ciekawe. Punkty poboru spermy i komórek jajowych też pozamykać?) "Aborcja jest nielegalna, procesy adopcyjne są trudne, dzieci przysposobionych do adopcji - bardzo mało. Może zamknięcie okien życia wymusi na rządzie jakiś ruch w kierunku edukacji seksualnej, uznania reprodukcyjnych praw kobiet, uznania praw dzieci (nie tylko do życia, ale godnego życia), wreszcie zracjonalizowania adopcji.

Tak się składa, że okna życia są objęte uproszczoną procedurą adopcyjną.
"Powiedziała, co wiedziała, i czym prędzej odleciała" - że sobie tak zacytuję klasyka.

3. Prokuratura oznajmiła, że trotyl był. Ale mogła też być pasta do butów. Producent aparatu powiedział, że jak trotyl, to na pewno nic innego. TVN podał, że producent powiedział, że jak trotyl, to równie dobrze coś innego.


Oklaski. Kurtyna opada z hukiem, ucinając łby artystom.
[Och, czy to nie była przypadkiem mowa nienawiści? Dobrze, że nie jesteśmy na kazaniu...]