poniedziałek, 25 maja 2009

Generał do pani profesor

Oglądaliśmy salę.

Sala była w zasadzie kasynem oficerskim na Praskiej, a my przyjechaliśmy przed cudzym weselem zobaczyć białe obrusy i czerwone baloniki
w kształcie serc.

W biesiadnym namiocie nieopodal siedziała za stołami grupa staruszków ubranych w popielate, letnie garnitury.

Wyjrzeliśmy przez okno, ponarzekaliśmy na zbyt małą salę do tańca, sprawdziliśmy, czy krzesła są wygodne.
Później długo czekaliśmy na kierowniczkę.

Na zewnątrz, na schodach, grupa z namiotu ustawiała się do zdjęcia. Gdy skończyli, wyszliśmy na zewnątrz. "Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz gratuluję" - zza wianuszka starych garniturów nie było widać czytającej. Słyszeliśmy tylko jej charakterystyczny głos. "Podpisano - Wojciech Jaruzelski" - dokończyła z dumą, wzbudzając aplauz dziadków.

Potem jadła na tarasie obiad z kilkoma młodszymi kolegami z partii.

"Senyszyn się nieźle trzyma" - powiedziała portierka. "Wyszczuplała, i ładny kolor włosów ma".

środa, 20 maja 2009

Pamięć wybiórcza

Wczoraj w tłumie stojących, siedzących i klęczących ludzi zobaczyłam znajomą twarz. Mignęły mi tylko siwe włosy i siwa broda - i znikły.

Zupełnie nie wiedziałam, skąd go znam. Próbowałam sobie przypomnieć, ale zbyt intensywnie starałam się przywołać jeszcze raz w wyobraźni mojego - najprawdopodobniej - znajomego.
I zamiast jego twarzy zaczęłam widzieć inne, podobne, z brodami,
z charakterystyczną linią policzków, i przestałam wiedzieć, o kim tak naprawdę myślę i czyje nazwisko chcę znaleźć wśród innych raz słyszanych nazwisk stłoczonych w pamięci.

Jechałam autobusem i patrzyłam za okno, na światła wieczornego miasta migające w szybach mijanych domów i samochodów, aż siwa broda i czupryna znowu pojawiły mi się przed oczami, powodując skurcz wyobraźni. Kto to jest? Jeśli nie znajdę odpowiedzi, zadręczy mnie moja własna pamięć, obracając się wciąż i wciąż wokół tej twarzy.
Ale gdzie szukać?
Wpisać w google hasło "jakiś mój znajomy, nie pamiętam skąd, taki przedwcześnie osiwiały pan"?

Nie poznał mnie, czyli pewnie nie znamy się za dobrze. Albo mnie nie zauważył, skupiony. Skąd? Ja? Go? Znam?

Może to któryś z redaktorów DP. Nie, jest tylko do jednego podobny. Nie, na pewno nie jest dziennikarzem. Ale kim? Kim? Kto mnie z nim poznał, kto mnie przedstawił i kiedy, czy w ogóle przedstawił? Czy usłyszałam jego nazwisko? Mniejsza zresztą o nazwisko, niech mi się tylko skojarzy ta znajoma twarz z jakimś miejscem, wydarzeniem, sytuacją, z czymkolwiek, co pozwoli go umiejscowić, gdzieś przypiąć, upchnąć, przyczepić do czegoś albo kogoś, kogokolwiek. Niech mnie przestanie dręczyć wrażenie, że kiedyś już się nad tym zastanawiałam.

Gdyby stał obok w autobusie, mogłabym się jeszcze przyjrzeć, zagadnąć, zapytać - skąd się znamy? Uspokoić niecierpliwą pamięć i móc spokojnie patrzeć za okno.
Właśnie.
Za okno!
Wtedy też patrzyłam za okno, stukałam w posadzkę obcasami czerwonych, zamszowych szpilek od K., K. stał obok,
a pan-zagadka był w szaroniebieskim kitlu, roboczym fartuchu.
Tak. Pamiętam. Pamiętam!

To profesor P.


Najprawdopodobniej.

wtorek, 5 maja 2009

Prawda prywatna

Napisałam wiersz.


Pokazałam go M.
M. ucieszyła się: "Fajny. Ja też mogłabym taki napisać"

Wysłałam go W.
W. napisał:
"Ciekawy, zapada w pamięć. Dobry"

Potem wysłałam go do K.
Przysłał mi sms:
"Jest jak opowiadanie z magazynu "Mały Podróżnik"

Ostatni widział go S.
Powiedział: "Miłe, bo lekkie"



Zrobiłam kilka zdjęć.


Pokazałam je M.
Wybrała dwa najlepsze. O trzecim powiedziała, że go nie rozumie; czwarte było źle wykadrowane.

Pokazałam je K.
Za najlepsze uznał te, które nie podobały się M.
O innych powiedział: "Banalne".

Wysłałam je do W.
Odpisał:
"Tylko jedno nieco mnie zafrapowało, inne nieme, nie mają mi nic do powiedzenia".

To jedno nie podobało się ani M., ani K.