środa, 2 grudnia 2009

Głos w sprawie (nie)tolerancji religijnej

Nasza debata publiczna w sprawie poziomu tolerancji symboli religijnych ciągle pomija pewną istotną rzecz.

Choinkę.

Choinka skromnie przycupnęła sobie na krawędzi naszej konsumenckiej świadomości i, niewinnie mrugając światełkami, udaje, że nie jest wcale religijnym symbolem, ale zupełnie - ale to zupełnie! - świeckim znakiem radości i wesela z okazji spadnięcia śniegu.

Albo - ogłuszenia karpia.

Albo - kolejnej okazji do wyrażenia miłości wobec bliźnich, w tym nawet sąsiadów.

Przycupnęła, zadbawszy wcześniej o dobry PR. I nikt nie zwraca na nią uwagi. A tymczasem choinka to przecież symbol Świąt, a Święta to nic innego, jak chrześcijańskie święto narodzenia się Boga, i to Boga-Człowieka.

Tak, to tu jest początek zamieszania z krzyżem. Gdyby nie narodzenie, nie byłoby śmierci - ani krzyża.

Sami widzicie, że trzeba się poważnie nad tym zastanowić. Osobiście proponuję wyrzucić choinkę ze szkół i przedszkoli, a także wyciąć wszystkie świerki, które ktoś niebacznie zasadził przed edukacyjnymi placówkami. Mogą stać się przyczyną nietolerancji. A tego przecież nie chcielibyśmy. O, nie.

A szkoły - to nie wszystko! Zakłady pracy, super, hiper i megamarkety, galerie nie mające wiele wspólnego ze sztuką, ba! nawet ulice i skwery miast i miasteczek, rynki, place i placyki - wszystkie pchają się na oślep w ramiona chrześcijańskiej indoktrynacji.

Nawet niewierzący stawiają sobie choinkę w domu na czas Świąt - ze strachu. Boją się mianowicie odróżniać od nietolerancyjnych sąsiadów.

Jedyną grupą, która mnie nie poprze, będą nasze walczące feministki.
W końcu to jeden z niewielu przypadków,w których rodzaj żeński dominuje nad męskim: choinka - czyli ulepszony świerk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz