poniedziałek, 18 marca 2013

Lewica drży

Drży, bo ma powód: nasz nowy papież jest w ewangeliczny sposób nieprzewidywalny. A ludziom się to podoba. I czują, że to nasz papież, a nie papież w ogóle. 

I tu jest problem. 
I dlatego wszyscy, którzy papieżem się przejmować nie powinni, komentują, obgadują, objaśniają, kraczą, gdaczą i kiwają z politowaniem głowami.

Nie założył peleryny - źle. Wiernych ściskał - źle. Dokumentów Vatileaks nie czytał - źle. Skromny - niedobrze. A niedobrze, niedobrze, bo skromnością podbija serca tych, co jeszcze się wahali, a teraz wiedzą, że żałośni dziecinnikarze (copyright: Siara) biorą się za bary z konkretnym niedźwiedziem. Który się przejmował nie będzie, a jeszcze nawrócić może, albo co.

Pani dyrektor pewnego teatru, nakarmiona lewą informacją o juncie, ma teraz dyscyplinarny kłopocik. Palikot mówi, że był to "gest artystyczny". 
A co ma, bidny, mówić.
Portale niewierzące, tak, jak przed konklawe prześcigały się w śmiesznych spekulacjach, teraz próbują ugryźć nową głowę Kościoła politycznie. Że dymisje w Watykanie, że to, że tamto.

Nie rozumieją. 
Ale rozumieć nie mogą. Cóż.

Tworzą listę "problemów", którymi nowy papież będzie się "musiał" zająć: związki homo, święcenia kobiet, aborcja, eutanazja, in vitro. I nie widzą, że dla Kościoła to nie są problemy. Związki homoseksualne są grzeszne, a homoseksualiści godni szacunku. Święcenia kobiet nie wchodzą w grę. Aborcja i eutanazja to łamanie piątego przykazania. To nie problemy do rozwiązania. To rzeczy oczywiste.

Problemy leżą gdzie indziej, ale żeby to wiedzieć, trzeba być wierzącym. Inaczej tworzy się setki żałosnych komentarzy, zaprasza równie żałosnych ekspertów od wszystkiego, żeby powiedzieli głupkom z drugiej strony szkła, co mają myśleć.

Ale głupki swój rozum mają i widzą coraz lepiej realia. 
Widzą papieża, który może rozpocząć - i już zaczyna - wiosnę Kościoła.
Widzą biednych lewaków, miotających się w sieci własnych prób zrozumienia tego, co się dzieje w rzeczywistości wiary. Najwyraźniej przerażonych.
Nic dziwnego.
Inauguracja pontyfikatu przecież jutro - w Józefa, który jest postrachem duchów piekielnych. 
A kto się nie modli do Boga, modli się do diabła - jak powiedział Franciszek.
Nasz papież. 
Ha.

wtorek, 12 marca 2013

Dość, oj, dość

Jak nie Wiśniewska Katarzyna, to Michalik Eliza. 

Ta ostatnia pisze w portalu naTemat (tak, tym z tytułami dla niedowidzących). Bloga pisze. Ojeju, jeju. Taki ten blog. A na blogu, jak my wszyscy, wyflacza się, biedna, i łzy leje, i pięści zaciska. Bo jej w Polsce źle.

Bo w Polsce dominuje podobno nachalna katopropaganda.
Nie, nie chodzi o naciski związku zawodowego katów. To znowu my, chrześcijanie, jesteśmy be.

Jesteśmy be, ponieważ:
- zabraliśmy sobie pieniądze z odszkodowania.
- nie lubimy, jak się miesza z błotem naszego duchowego przywódcę.
- wchodzimy pani E.M. do łóżka, na porodówkę i do portfela.
- dyktujemy, jak ma się kochać i czy ma mieć cesarkę.
- zmuszamy homoseksualistów do leczenia
I tak dalej, i tak dalej. Klasyka, wiecie. 
Chociaż nic o kanibalizmie tym razem nie było. 

Ten wykrzyczany (duuuużą czcionką, a jakże), mało oryginalny manifeścik jest nawet nieco zabawny. Zabawny, bo logicznie nie do obrony.

Przykład? Ależ proszę. Zajmę się tymi najbliższymi mi ostatnio.

Żąda Michalik Eliza, by nie wchodzono jej do łóżka, na porodówkę i do portfela.  Od nas żąda, katolików. Pomyliła niestety adresatów tych żądań. Co do łóżka się nie wypowiem, gdyż nie wiem, czy pani Eliza sypia z katolikami/czkami, czy też nie. Co do porodówki, większość lekarzy jest niestety katolikami, a rodzenie w samotności do przyjemności nie należy. Polecam głębszy namysł. Do portfela z kolei wchodzi raczej budżet państwa. Proponuję pikietę pod ZUS-em. Mogę podrzucić kilka zgrabnych haseł.

Żąda nasza superdziennikarka szacunku dla swojej prywatności.
Jak dla prywatności, skasować bloga.

Żąda E.M. także, by "nie dyktowano jak się kochać, jak ma się począć moje dziecko i jak urodzić - z cesarką czy bez" I znowu. Proszę pretensje kierować do swojego partnera/ki, (chociaż jak dziecko, to jednak partnera chyba), oraz do lekarzy, którzy chętnie wysyłają pacjentki na cesarki, bo to operacja zakontraktowana na dwa razy wyższą kwotę. Czysty zysk, taka cesarka. Dla szpitala, dla producentów mleka modyfikowanego, środków przeciwbólowych... Tu proszę swoje pretensje kierować, nie do mnie, bo ja - czyli mała cząstka Kościoła - nie mam zamiaru w tych kwestiach w pani życie się wtrącać.

"Żądam zaprzestania miotania obelg, zniesławiania i odsądzania od czci i wiary wszystkich, którzy nie wierzą w Boga." No, i tu się prawie zgadzamy. Tylko zamieniłabym to "nie wierzą" na "wierzą w Boga". 
Że to nieprawda? Te obelgi i zniesławianie?
To niech pani jeszcze raz przeczyta swój wpis. Od początku do końca. "Katolickie brednie", "jawne idiotyzmy", "katolickie gadzinówki". Hm.

I niech pani przestanie szerzyć propagandowe kłamstwa. Jakie? Choćby i takie: "Żądam zaprzestania pouczania Polaków o moralności i życiu w cnocie przez funkcjonariuszy kościoła katolickiego często tarzających się w rozpuście, zbrodniach na dzieciach, intrygach, także politycznych i ewidentnie nieczułych na ludzką krzywdę, nawet, a może szczególnie tę, którą sami wyrządzili.".
Przedstawi pani dowody? 
Nie sądzę.
 
Ale chyba rozumiem przyczynę tego, pani wybaczy, antykatolickiego bełkotu.
Jest Wielki Post. I o to właśnie chodzi. Widocznie czas także dla niekatolików.
Wielki Post - czas naznaczony łaską zmian. Dusza wyje. Trzeba zagłuszyć. 
Zażądać na amen.


niedziela, 10 marca 2013

Będziemy jak Węgrzy

O wspaniałej polityce prorodzinnej pisałam już wiele razy [tutaj]. Ale napiszę jeszcze raz. Zaczynam bowiem widzieć w tym wszystkim naprawdę spójny program. 

W takiej na przykład "Polityce" nie tak dawno ukazał się tekst niejakiej Wilk Ewy. Zaczyna się tak: "Rozpoczyna się proces przeciw rodzicom zastępczym z Pucka oskarżonym o zabicie dwojga powierzonych im dzieci. Do tak zwanego okna życia w Stargardzie Szczecińskim trafiło kolejne, tym razem dwuipółletnie dziecko. Ruszył proces przeciw Katarzynie W., matce beatyfikowanej przez tabloidy Madzi. Gotowy jest akt oskarżenia przeciw kobiecie z podlaskiego Hipolitowa (...)". To nie przypadek. Oddanie dziecka autorka stawia na równi z jego zamordowaniem. Mogę się tylko domyślać, jak się z tym czują matki, które dziecko oddały - a okno życia to forma adopcji.

W Krakowie rodzina Bajkowskich walczy o to, żeby być rodziną. Dlaczego? Ponieważ trzech synów policja zabrała siłą ze szkoły do domu dziecka. Zadecydował sąd - na rodziców donieśli terapeuci Krakowskiego Instytutu Psychoterapii. Do którego państwo Bajkowscy dobrowolnie zgłosili się na terapię, gdyż chłopcy nie lubili chodzić do szkoły. A przy okazji ojciec rodziny uczciwie się przyznał, że zdarza mu się dać dziecku klapsa. I chciał to zmienić. Ale mamy od tego nową, wspaniałą ustawę. I nic to, że za Bajkowskimi wszyscy, którzy ich znają, świadczą. Że deklarują wparcie. Że chłopcy uczą się dobrze i są zadbani.

Jakiś czas temu opieka społeczna odebrała rodzicom niemowlątko, ciężko chore - nie mieli dość pieniędzy na kosztowne leki, których NFZ nie refundował.

W żłobkach straszne historie - dzieci straszone, kneblowane, przywiązywane do krzeseł. Albo tylko zwyczajnie zaniedbywane.

Szkoła jest coraz bardziej dysfunkcyjna. Sześciolatki się w niej nie odnajdują. Nachalna propaganda zwana edukacją seksualną wypiera ze szkół podręczniki, które opierają się na naturalnym modelu rodziny.

Jesteśmy coraz niżej na homorówni pochyłej. Na końcu jest adopcja dziecka, zdaje się.

Centrum Zdrowia Dziecka wciąż ma się źle. A projekt in vitro dobrze. Próby legalizowania aborcji też.

Według Komisji Europejskiej dwadzieścia siedem procent Polaków jest zagrożonych biedą i wykluczeniem społecznym. Żyją na granicy minimum socjalnego. Dzieci? Jakie dzieci?

Przyrost spada drastycznie (widziałam gdzieś ostatnio komentarz, że nie wiadomo, dlaczego ludzie tak się przejmują tym odrobinę ujemnym przyrostem, to nic takiego, zwykła prawicowa propaganda). Emeryci, których nie będzie miał kto utrzymać - wiadomo, jak skończą.

Przekaz jest prosty: żadnych dzieci. Najpierw ułatwimy wam pozbycie się tych niechcianych. A jak będziecie chcieli, to wam pogorszymy warunki. Jeszcze. A jak jednak się zdecydujecie, to was zmusimy do oddania dziecka do żłobka. Potem do nerwowego szukania opieki zamiast przedszkola, w którym nie ma miejsc. Potem sprezentujemy waszemu dziecku traumę szkolną - co za różnica, sześć czy siedem. No, może dla ZUS-u. Jak zachoruje, nie wyleczymy. A jak nie będziecie mieli pieniędzy na nierefundowane leczenie, odbierzemy wam prawa rodzicielskie. A potem zaczniemy je przygotowywać do życia w homorodzinie. I spróbujcie protestować, to wam wsadzimy dzieci do sierocińca.

I w ogóle zniesiemy małżeństwa i wprowadzimy nakaz homozwiązków. Bez możliwości krzyżowania się.

Mówicie, że na Węgrzech jest dobrze? Tu też zrobimy Węgry. 
Będzie 11 milionów mieszkańców.




P.S. Tak. Koniec ciszy. Ileż można milczeć.