czwartek, 2 września 2010

Zmęczona

Jestem już zmęczona.

Zmęczona nieustanną kampanią przeciw mojej wierze.

Kolejnymi rozmowami z ludźmi, którzy mówią, chociaż nie wiedzą o czym, ale mają siebie za ekspertów od wiary.

Pociągowymi dialogami tego typu:

- Ja nie chodzę do kościoła. Nie mogę słuchać, jak ksiądz gada z ambony o polityce i pieniądzach.
- A skąd pan wie, o czym ksiądz mówi, skoro pan nie chodzi?
- Z telewizji wiem!

Jestem zmęczona nieustannym praniem spranych do cna tematów-zapchajdziur: inkwizycji i krucjat. Tematów zastępczych, wyciąganych jak ściąga z rękawa, kiedy skończą się argumenty (zazwyczaj po kwadransie).

Agresywną homofilią środowiska pewnej gazety, której się wydaje, że jak będzie odpowiednio głośno krzyczeć, to zmienią się zasady, które mają sto razy więcej lat niż ona sama.

Usilnymi próbami wyrzucenia religii ze szkół - w jej dwudziestą rocznicę powrotu mój ulubieniec, Napieralski Grzegorz, proponuje, żeby "państwo zamiast wydawać pieniądze z budżetu na pensje dla księży prowadzących katechezy w szkołach, przeznaczyło je na kształcenie młodzieży."

Jestem zmęczona ludźmi, którzy posądzają mnie o dogmatyzm i dewotyzm - nie rozumiejąc znaczenia tych pojęć - tylko dlatego, że wierzę w Boga.

Wszystkimi, którzy nie mają albo nie chcą mieć nic wspólnego z Kościołem, a wsadzają swoje długie nosy w sprawy, których nie rozumieją i które porzucili dla własnej wygody dawno temu.

Tymi, którzy próbują wmawiać, (mało tego: wrzeszczą jak opętani, proszę, jaka ładna metafora), że moje zasady są złe, bo pochodzą ze średniowiecza, a ja jestem zacofana i nieżyciowa, bo nie zgadzam się na ich zmianę.

Moje zasady pochodzą z czasów nieco wcześniejszych niż średniowiecze (o którym każdy uczeń liceum wie, że nie było wiekiem ulubionych przez antykościelnych retorów ciemnogrodów, ale wiedza nabyta w szkole szybko się ulatnia).

Zupełnie nie widzę też powodów, dla których miałabym je zmieniać. To moje zasady. Zasady mojej wspólnoty. Jeśli komuś się nie podobają, nie on przecież ich przestrzega, na litość! Czy ktoś pobiegnie do salonu samochodowego kupować nowy wóz, kiedy sąsiad powie mu, że ma samochód, który się temu sąsiadowi nie podoba? Jeśli tak, bardzo mi go żal.

Jestem zmęczona katolikami, którzy pochylają głowy i pokornie słuchają tych wszystkich bzdur o Kościele, które wywrzaskują ludzie nie mający o nim pojęcia. Którzy boją się nazywać zło po imieniu, piętnować je i walczyć.

Jestem zmęczona obłudą niewierzących praktykujących od czasu do czasu, wybierających sobie pakiet świąt i uroczystości, które Kościół ma im zapewnić. Osobami publicznie deklarującymi się jako zwolennicy aborcji, przystępującymi do komunii.

Jestem zmęczona wszechobecną i wciąż rosnącą nietolerancją, która mnie dotyka. Bo nietolerancja nie jest domeną uciskanych mniejszości promowanych przez lewicowe środowiska. Uciskaną mniejszością od kilku lat są katolicy. O tym nikt nie mówi. A kiedy zaczyna, jest uciskany i nietolerowany. Oczywiście.

Jestem zmęczona rzeczywistością kreowaną przez pewne media, która niewiele ma wspólnego z życiem, ale świetnie się sprzedaje.

Tęsknię za teologią, która jest lekarstwem na krzykliwe zło, lepki brud i kłamliwość świata.

2 komentarze:

  1. Przywdziej zbroje, wyciagnij z pochwy miecz, rumaka ze stajni wyprowadz i podazaj na boj. z krucjata, krzyzem na piersiach i Bogurodzica na ustach.
    Jestem zmeczona skomleniem ludzi wierzacych i praktykujacych lepiej.
    Jestem zmeczona tym, ze nie mozna powiedziec nic zlego na kosciol, ze zabrania sie miec swojego zdania moze nie do konca przemyslanego, zaslyszanego, ale mimo wszystko tozsamego z odczuciem danej osoby.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Ewa
    Uprzejme dzięki za kpinę zamiast dialogu. Tym tez jestem zmęczona.

    Poza tym: kto Ci zabrania mówić o Kościele złe rzeczy? Kto Ci zabrania mieć swoje zdanie, "tożsame z odczuciem Twojej osoby"?

    Bo ja nikogo takiego nie widzę.

    OdpowiedzUsuń