poniedziałek, 4 stycznia 2010

Historia Polski v. 2.5

Jesteśmy wynarodowieni. My, pokolenie postkomunistyczne, które ocet na półkach zna tylko z opowiadań.

Nie znamy najnowszej historii. Zazwyczaj nie ma nam kto jej opowiadać,
a ci, którzy jednak opowiadają, chcą przekazać swoją wersję. Własną. Wygodną. Jedyną możliwą. Jedyną zapamiętaną. Historię według rozkazu. Historię według przekonania. I nic dziwnego.

Nie ma oficjalnej wersji, nie ma podręcznikowej wypadkowej wydarzeń ostatnich pięćdziesięciu lat. To pole jest do zdobycia. I toczy się walka: o nasze głowy, o naszą pamięć, o nasze sympatie i przekonania.

O naszą tożsamość.

Mówił o tym poprzedni papież, ale został zamieniony na kolejną ikonę współczesności. Trzeba mieć z nim koszulkę, ale nie trzeba czytać jego przestróg przed utratą tożsamości narodowej.

Mamy zakodowane w głowie, że dobre są niemieckie czekoladki, amerykańskie dżinsy, francuskie wino.

Mamy kompleks na tle Zachodu, przeżywamy fascynację Wschodem począwszy od rosyjskich sąsiadów, skończywszy na próbach odnalezienia nowej, bardziej atrakcyjnej religii i filozofii.

Nie znamy polskich bohaterów, ale potrzebujemy ich, więc naszymi bohaterami stają się ci, których widać: popkulturowe wydmuszki kreowane przez media. Pociągają nas ci, którzy krzyczą, wzorujemy się na tych, którzy destruktywnie krytykują. Nie można już o nich mówić, że są kontrowersyjni, bo ich kontrowersyjność spowszedniała i niczym nie zaskakuje. Jednocześnie jesteśmy wraz z naszą ziemią, z naszymi fabrykami, naszymi mediami i naszą moralnością po kawałku sprzedawani.

I nie zależy nam na tym, co tracimy, bo nie wiemy, że tracimy. Bo to się dzieje chyłkiem, milczkiem, za plecami ekip telewizyjnych, wysoko ponad głowami tłumu oklaskującego błaznów od początku przeznaczonych na ścięcie.

Na szczęście jest jeszcze jakieś ale. Składają się na nie ci, którzy mieli mądrych rodziców, nauczycieli, sąsiadów, mistrzów. Chcą znać prawdę, jaka by ona nie była. Wypowiadają wojnę wszystkim z zawodu zajmującym się mydleniem oczu - i nie mam na myśli mediów.
Są wykpiwani, ośmieszani, obrzucani lepkim błotem podejrzeń, ignorowani, uważani za szaleńców. Ale mówią.

Oby nie przestali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz