No proszę.
Wystarczyło tylko wyjechać z Krakowa.
Na prowincji życie toczy się leniwie.
Kot przychodzi przytulić się w nocy.
Budzi mnie słońce.
O jedenastej rano ulice są puste.
Praca idzie szybciej. I spokojniej.
Nawet służbowych maili dostaję mniej.
Wszystko w ogóle zajmuje mniej czasu.
Drzewa szumią za oknem.
Poza tym szumi co jakiś czas silnik samochodu, rano pieje kogut, trzaskają drzwi u sąsiadów.
Gwiżdże czajnik.
Nie ma tramwajów.
Nie ma telewizora.
Nie ma paskudnych szklanek ARCOROC.
Jest spokój, podszyty pierwszą jesienną melancholią.
O czułości, czyli tekst na pożegnanie
4 lata temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz