niedziela, 9 maja 2010

(Nie)przygotowanie

Co trzeba zrobić, żeby sakramentalnie wyjść za mąż?

1. Być kobietą (co nie jest w naszych ciekawych czasach takie oczywiste)
2. Mieć do spółki mężczyznę
3. Przejść kurs przygotowania do małżeństwa.

Ten kurs można odbyć naprawdę szybko: wystarczy 15 godzin weekendowego kursu dla narzeczonych i 4 godziny warsztatów zamiast trzech wizyt w poradni.

Łącznie 19 rozczarowujących godzin.

Na kurs przychodzą wszyscy. Wierzący praktykujący. Wierzący niepraktykujący. Niewierzący praktykujący. Niewierzący niepraktykujący posiadający rodziców w jednej z trzech wyżej wymienionych grup.

Więc właściwie nie wiadomo, czy mówić o Panu Bogu, czy lepiej nie, czy mówić o czystości przedmałżeńskiej, czy nie robić z siebie głupka. Mówi się więc coś o wszystkim. A momentami nawet wszystko o niczym.

I tak chodzi o papierek.

A jeśli ktoś się nastawiał na coś więcej, na ćwiczenia pozwalające zastanowić się nad sobą i swoimi relacjami, oczekiwaniami, egoizmem, potrzebami i motywacją - niech przeczyta sobie Pulikowskiego, Pawlukiewicza, albo znajdzie jakiegoś sensownego dominikanina, który znajdzie dwie godziny z nieskończenie rozciągliwego dominikańskiego czasu na rozmowę z przyszłymi małżonkami.

A może nie mam racji, i nie wszystko z katechez sprintem odbija się jak groch od ścian umysłów zaprzątniętych grą w popularną grę przedślubną "buty, sukienka, papier"?

I może ci, którzy w przerwach na kawę, drożdżówkę i obiad dyskutują o problemach poruszanych pomiędzy przerwami, coś jednak wynoszą z przedmałżeńskich kursów i katechez - oprócz takich umiejętności warsztatowych:

"Spróbuj znaleźć te zdania, które stanowią poprawne wyrażenie uczuć przez mówiącego.

a. Nie śmiej się tak!
b. Czuję się niespokojna, gdy się tak śmiejesz.
c. Jesteś niemożliwy.
d. Czy wydaje ci się to takie śmieszne?"

Nie wiecie?
Prawidłowa jest odpowiedź b.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz