poniedziałek, 28 maja 2012

Ojro, ojro - teoria spiskowa nr 1

Z piłką nożną niewiele mam wspólnego. Co prawda przewidziałam zwycięstwo Francji w mistrzostwach 2000 roku, doprowadzając do furii jednego z moich wujków i wiem, co to spalony, ale reszta - cóż.

Teraz jednak zaczęło mnie interesować.  
Kiedy się okazało, że będziemy organizatorami Euro, byłam nastawiona bardzo sceptycznie. Jaki bowiem gospodarz, nie mając pieniędzy, zaprasza gości na imprezę? Działa tu chyba nasze polskie "zastaw się, a postaw się", tyle że stawia się rząd, a zastawiamy się my wszyscy, którzy ten rząd (jeszcze) utrzymujemy.

Potem pojawiły się argumenty, że kasa z Unii, że "skok cywilizacyjny", że nasza biedna, zaniedbywana infrastruktura dostanie leczniczy zastrzyk z ojro - najlepszego środka na wszystko. Że Ukrainę wprowadzimy do Europy, zbudujemy autostrady, dworce, podniesiemy turystykę i zarobimy kokosy sprzedając Colę, piwo, pierogi i hot-dogi tłumom kibiców.

I co z tego wyszło?

Ukraina wcale nie bliżej Europy.
Autostrad nie ma.
Dworców nie ma.
Kasy nie ma.
Podobno lotniska za to są. Przyleci do nas stu Chińczyków, więc będzie jak znalazł.

Pani HGW twierdzi, że to żaden wstyd, że Warszawa rozkopana, bo Londyn też jest rozkopany i to jeszcze bardziej. Tyle, że w Londynie - o ile mi wiadomo - nie ma w tym roku Euro.
Ktoś tam inny mądry twierdzi, że prace drogowe, remonty, utrudnienia, połowiczne dworce i korki to normalny obraz rozwijającego się państwa Europy, więc ci wszyscy, którzy chcieliby mieć na Euro posprzątane, pomalowane i gotowe, chcą zdecydowanie zbyt wiele, i to zupełnie nie potrzebnie, bo w Europie nikt się takimi sprawami jak porządek na przyjście gości nie przejmuje, więc i my nie powinniśmy.

Hotele podniosły ceny, i chyba na tym stracą.
Całe Euro podobno zwolnione z podatków (poza VAT), więc jakaś gruba kasa nam zwyczajnie przepadnie - ot, taki nasz gest, gest biedaka dla bogacza. Kryzys jest, wiecie. Trzeba się dogadywać jakoś, okazywać dobrą wolę.
Tu i ówdzie słychać głosy, że z badań wyszło, iż poprzedni organizatorzy Euro nie tylko na tym nie zyskali, ale nawet, uwaga, stracili. I to sporo. I że w Portugalii turystyka nie wzrosła, na przykład.

Grupa oburzonych, którym się nie podoba, że w loży prezydenckiej zasiądzie prezydent Rosji, dowiedziała się, że to nie my decydujemy, komu jakie miejsca damy, ale UEFA, bo to oni są gospodarzem.Czy oznacza to, że oni zarobili te pięć i pół miliona, czy ile tam było, od przyjaciela Putina, nie wiem i chyba nawet nie chcę wiedzieć.

Wykluła mi się za to teoria spiskowa. Taka o autostradach.

Otóż autostrad nie ma, ponieważ oni (oni z rządu, rzecz jasna) zdefraudowali unijne pieniądze. Do robót zatrudnili firmy, o których było wiadomo, że się nie wywiążą, żeby mieć na kogo zwalić winę, a kasa poszła na łapówki dla UEFA, żeby Polska wygrała mistrzostwa.

Euforia po wygranej sprawi, że wszyscy zapomnimy o Smoleńsku, reformie emerytalnej, lekach refundowanych i tych innych przykrych rzeczach, no i o autostradach oczywiście. Komu by się chciało z domu wychodzić, jak we wszystkich telewizjach dają na okrągło powtórki TEGO meczu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz