poniedziałek, 15 marca 2010

Wirtualny ptaszek

Gazeta Krakowska w osobie Bartosza (nomen-omen) Piłata osądza dzisiaj pewien popularny w niektórych kręgach krakowski portal internetowy. Te kręgi to głównie praktykanci i stażyści. Oraz kilka dużych nazwisk, piszących ostatnio blogi.

Portal jest rozległy, obejmuje wiele działów zbyt luźnym uściskiem, by można było mówić o trzymaniu ich w ryzach. Coś jak za duży kawałek tortu.

Bartosz Piłat wnikliwie wyłapał newsa z maja zeszłego roku; to ogłoszenie o poszukiwaniach. Poszukuje się mianowicie dziennikarzy śledczych.

Niezły dowcip, co? Szukać dziennikarzy śledczych przez internet. Zdaje się, że już o tym pisałam, ale temat wciąż zabawny.

Oczywiście, nie pracowaliby sami, ale pod wiadomymi opiekuńczymi skrzydłami jednego z dobrych duchów redakcji. Definicja dobrego ducha jest prosta: stać go na przyjacielski wolontariat.

"Jedynym kłopotem w rozwoju tego portalu jest fakt, że na razie nie oferuje on dobrych pieniędzy. Musi więc bazować na wolontariuszach" - mówi inny dobry duch.

Śliczne. W maju zeszłego roku oparłam się pokusie zdobycia informacji o wysokości pensji dziennikarza śledczego w rzeczonym portalu.

Wtedy zresztą, i trochę wcześniej też, po tym znanym krakowskim portalu jak po łysej kobyle jeździła Wyborcza głosami swoich czytelników, puszczając na forum wodze ogólnopraktykanckiej złośliwości. Nic dziwnego, jest prawicowy. Teraz "Krakowska" odwala swój kawałek roboty.
Słyszałam kiedyś plotki o dziennikarskim dochodzeniu (ani GW, ani GK), które miało zaowocować rozchwytywanym reportażem o złym traktowaniu niewolników, przepraszam, pracowników portalu. Słyszałam też, że z uwagi na koszty procesu na upadło dość szybko. Można by rzec - poroniony pomysł; umarł, zanim się narodził.

Założenia portalu były dobre, a momentami nawet wzniosłe. Szczytne idee. promocja wartości odpowiednich, rzecz jasna. Realizacja założeń utykała, ale przedsięwzięcie dalej żyje. W internecie, a przede wszystkim w pamięci tych, którzy zrobili tam bezpłatny trzymiesięczny staż trwający sześć miesięcy. I tych, którzy dostali propozycję współpracy, a potem usłyszeli stawkę.

Gwoli ścisłości, ja też robiłam ten staż. Gdyby wyliczyć średnią, wyszłoby 8.33 za tekst. To i tak lepiej niż 2,50. Za 8.33 można zjeść pyszne calzone na rogu Grodzkiej i jeszcze zostają 33 grosze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz