czwartek, 11 marca 2010

Kościół znów się miesza

W poniedziałek i wtorek obradował nasz Episkopat. Przedmiotem obrad były różne problemy, a wśród nich - nasze media publiczne.

No właśnie.

Na tapecie akurat inne rzeczy, GW zaangażowała się w kościelne skandale pedofilskie. Więc komentować komunikatu Episkopatu nie ma czasu. Nie wybuchła więc kolejna burza pod hasłem "Kościół miesza się do nie swoich spraw". Tym razem bowiem miesza się do swoich. A jeśli się miesza, to oznacza, że jest już naprawdę źle.

"Pasterze Kościoła z niepokojem przyjmują informację o kryzysowej sytuacji w mediach publicznych – w Polskim Radiu oraz Telewizji Polskiej."

Aha. Więc wreszcie ktoś (oprócz niektórych byłych dyrektorów) mówi, że jest kryzysowa sytuacja. A nie, że to koniec mediów publicznych, że statek tonie, że nic nie da się zrobić, że trzeba wysadzić obecne struktury i zacząć od początku.
Mamy kryzys - to, wbrew pozorom, konstruktywny wniosek; kryzys jest przecież nieodłącznym elementem rozwoju i daje nadzieję na to, że będzie lepiej.
Kryzys to jaskółka zmian, a nawet - całe stado jaskółek.

"Media publiczne stanowią ważny element dobra wspólnego, za które wszyscy ponosimy odpowiedzialność."

Kluczowe słowo w tym zdaniu to WSZYSCY. Co oznacza, że pojedynczy, szary oglądacz TVP też powinien mieć coś do powiedzenia, oprócz narzekania na upolitycznienie i podział, i kicz. Bo przecież "media publiczne powinny pełnić powierzoną sobie misję ponad podziałami partyjnymi."

Ale tu pada kolejne kluczowe słowo: MISJA. Jest już tak wytarte od ciągłego szorowania nim po zębach WSZYSTKICH, którzy mamroczą pod nosem przekleństwa pod adresem kolejnych Zasiadających Na Stołkach Dyrektorskich, że nikt nie pamięta, co ono naprawdę oznacza. A oznacza na przykład dobre reportaże, programy edukacyjne nie tylko dla dzieci, ciekawą publicystykę, upowszechnianie sztuki (przepraszam, Sztuki).

Zarówno w radio, jak w telewizji.

I jeszcze na koniec:

"istnienie mediów publicznych jest elementem polskiej racji stanu".

To bardzo znaczące stwierdzenie.

A co to takiego, racja stanu?

Ciocia Wiki mówi, że to wyższość interesu państwa nad innymi interesami i normami. Oraz, że w państwach demokratycznych racja stanu jest zazwyczaj kwestią "pozadyskusyjną".

Oraz, że racją stanu kieruje się mąż stanu.

U nas, niestety, zamiast mężów stanu mamy kochanków stanu.
Jaka jest różnica?
Mąż ma obowiązki oraz przyjemności.
Kochanek ma przyjemności.

Czyli - wracamy do podstaw.
Komunikat Episkopatu to nic innego, jak szóste przykazanie w kolejnej odsłonie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz