czwartek, 4 marca 2010

Autorytet z przymiotnikiem

Byłam ostatnio na spotkaniu z Bartoszewskim. Promował swoją nową książkę - biograficzną. Mówił przez dwie godziny, a może nawet dłużej. Nie wiem, bo musiałam wyjść.

Wychodziłam ze smutną refleksją. Pewnie dlatego, że siedziałam na balkonie i widziałam z góry małe figurki: Bartoszewskiego, obok Zająca, taniec fotografów na brzegu dywanu, którym wyłożona jest scena Auditorium Maximum. Kamery skierowane na niego, poprawianie mikrofonów, klękanie i kucanie, by zrobić jeszcze jedno zdjęcie.

A Bartoszewski mówił i mówił - i nie powiedział nic. Nic, czego byśmy wcześniej nie słyszeli. Nic nowego. Mówił błyskotliwie i z zapałem, w charakterystyczny sposób - ale forma przerosła treść.

Byłam rozczarowana. Niewiele mamy w Polsce autorytetów. Nadeszły czasy rozliczania się z najnowszej historii i - jak pokazują ostatnie lata - mało kto wychodzi z tego egzaminu zwycięsko, chociaż kryteria nie są do końca jasne. Nasze autorytety w świadomości społecznej zaczynają zamiast nazwisk mieć pseudonimy.

Nie wiem, czy to celowe działanie, by zrównać z ziemią wszystko, co było, uderzyć pod kolanami tych najmocniejszych, a kiedy upadną, wprowadzić nowych. Tylko kto miałby to robić? I kogo wprowadzać?

Wystarczy przez kilka dni oglądać telewizję - i mamy hipotezę roboczą.

Ucięliśmy sobie o tym długą pogawędkę, wędrując z K. po górach, wieczorem, przy świetle gwiazd. Wnioski, do jakich doszliśmy, nie były optymistyczne. Nie ma ludzi, których życie byłoby wzorem do naśladowania. Są autorytety z przymiotnikiem - moralne, polityczne, społeczne, muzyczne.

Ci, którzy byli "autorytetami po prostu" - przeżyli się. Nie pasują do naszych docyfryzowanych, przeinformatyzowanych, przyspieszających
z chwili na chwilę czasów.

Po długim namyśle udało mi się wymienić kilka męskich nazwisk. Nie ma autorytetów wśród kobiet! I feministki nie protestują?

A może się mylę?

Może weszliśmy w fazę "małych autorytetów": będę robił tak, jak ojciec, jak dziadek, jak przyjaciel, jak profesor, jak trener. Nie wszyscy muszą ich znać; wystarcza mi, że ja ich znam i uważam za godnych szacunku.

Na szczęście w tym wszystkim można znaleźć Mistrza.
Wychodzi nam naprzeciw.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz