niedziela, 7 lutego 2010

Gupiki, talent i fotoszopa

Gupiki wracają do łask.

Nie chodzi o tu rybki, ale o automatyczne aparaciki fotograficzne, które popadły w niełaskę z powodów ekonomiczno-technologicznych.

Po tym, jak aparaty cyfrowe staniały tak bardzo, że w zasadzie każdego dysponującego trzycyfrową gotówką stać na maleństwo z dużym ekranem, poczciwe, analogowe gupiki poszły w odstawkę. Ostatnie kilka lat było okresem zachwytu nad możliwościami lustrzanek cyfrowych, nad pozorną nieograniczonością miejsca, nad szybkością otrzymywania zdjęć. Czas od naciśnięcia migawki do odebrania odbitki skrócił się do jednej godziny, przy dobrych obrotach. Nasze stare Kodaki, Premiery i Fuji zostawiliśmy ciociom-turystkom.

Czyste, idealne, podkręcone w fotoszopie czy innym paincie zdjęcia stały się dostępne dla wszystkich amatorów fotografii (i amator nie oznacza tu miłośnika). To, co dawniej wymagało warsztatu i umiejętności wypracowanych przez lata - teraz jest na wyciągnięcie ręki. Jakość zastępuje warsztat, a czasami nawet próbuje zastępować talent. Im cięższy sprzęt, im dłuższy obiektyw, im nowsza fotoszopa - tym lepszy musi być fotograf.

Zmęczenie pozornie dobrymi zdjęciami, które masowo zalewają internet, powoduje wzrost sympatii do gupików. Małe, lekkie i wygodne, dysponujące ograniczoną liczbą klatek, odróżniają od całej reszty tych, którzy fotografię traktują jako środek wyrazu,a nie jako cel sam w sobie.
Można by nawet rzec wzniośle, że gupiki uwalniają naszą wrażliwość z okowów optymalnych parametrów.

Fotografia nie polega na tym, żeby ZROBIĆ zdjęcie. Polega natomiast na tym, żeby przez to zdjęcie przekazać treść. Treść może być oczywista i nieoczywista. Ale zawsze - i nieuchronnie - jest pokazywaniem punktu widzenia fotografa. Jego odpowiedzią na pytanie "dlaczego", a nie "kto? gdzie? co śmiesznego robi?".

Fotografowanie to dzielenie się patrzeniem. Po to powstała. Żeby utrwalić chwilę, widzianą przez konkretnego człowieka. Dlatego fotografia wymaga i od swojego twórcy, i od odbiorców.

Od twórcy - myślenia i talentu.
Od odbiorców - otwarcia się na cudzy punkt widzenia.

Jeśli nie będziemy potrafili zrozumieć, co ma nam do powiedzenia drugi człowiek, jeśli nie spróbujemy zajrzeć z nim w zatrzymaną chwilę - będziemy skazani na niepowodzenie. I rozstrzyganie o technicznej poprawności zdjęcia w niczym nam nie pomoże.

Oczywiście, wciąż powiększa się liczba pseudoartystycznych quasi-zdjęć, których autorzy kierują się czymś, co uważają za wrażliwość, a co jest raczej jej zaprzeczeniem, i ignorują przy tym techniczne podstawy, co jest koszmarnym wyrazem "licentia fotografica".

Im bardziej pojemne konta na fotce.pl, naszej-klasie czy nawet digarcie - tym gorzej. Wystarczy dla próby wrzucić wujkowi Google w wyszukiwarkę grafiki hasło "fotografia artystyczna".

Brrr.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz