Oglądaliśmy salę.
Sala była w zasadzie kasynem oficerskim na Praskiej, a my przyjechaliśmy przed cudzym weselem zobaczyć białe obrusy i czerwone baloniki
w kształcie serc.
W biesiadnym namiocie nieopodal siedziała za stołami grupa staruszków ubranych w popielate, letnie garnitury.
Wyjrzeliśmy przez okno, ponarzekaliśmy na zbyt małą salę do tańca, sprawdziliśmy, czy krzesła są wygodne.
Później długo czekaliśmy na kierowniczkę.
Na zewnątrz, na schodach, grupa z namiotu ustawiała się do zdjęcia. Gdy skończyli, wyszliśmy na zewnątrz. "Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz gratuluję" - zza wianuszka starych garniturów nie było widać czytającej. Słyszeliśmy tylko jej charakterystyczny głos. "Podpisano - Wojciech Jaruzelski" - dokończyła z dumą, wzbudzając aplauz dziadków.
Potem jadła na tarasie obiad z kilkoma młodszymi kolegami z partii.
"Senyszyn się nieźle trzyma" - powiedziała portierka. "Wyszczuplała, i ładny kolor włosów ma".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz