Poranne zakupy w osiedlowym sklepie. Pan, który przywozi towar, do swojego kolegi:
- Przez te ekshumacje to oni niedługo padną na pysk, pójdzie to wszystko ..., Kopaczka zniknęła z telewizorni, premier się nie pokazuje wcale, jeszcze tylko trochę i będzie koniec.
Pan, spotkany przypadkiem w drodze do piekarni:
- Ech, za moich czasów przedszkole kosztowało siedem tysięcy (pensja: 32 tysiące, dopytałam). A teraz? Teraz to ja mojej córce daję miesięcznie półtora tysiąca z emerytury dla dzieci, bo urodziła bliźniaki. Teraz wam, młodym, to jest naprawdę trudno, bardzo trudno.
Kuzynka cioci, która na stałe mieszka w Atenach:
- U nas to politycy nie mogą sobie spokojnie chodzić po ulicy, albo zjeść obiadu w restauracji, bo im jedzenie z talerzy zrzucają.
I tak dalej, i tak dalej.
Gdzie nie pójdę, słyszę strzępy rozmów, pretensje, oskarżenia. I ani słowa o Kaczyńskim. Na językach jest Tusk. I dużo, bardzo dużo epitetów.
Przypuszczam, że jak się zacznie, to pójdzie szybciutko. Jak kula śniegowa.
Trzask-prask, tusk-plusk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz