poniedziałek, 10 stycznia 2011

Autor-rytety

Tak się jakoś złożyło, że wychowałam się na autorytetach. Nie na idolach i szołmenach, nie na gwiazdach i niedawno urodzonych celebrytach.
Miarą autorytetu była mądrość, a nie pieniądze, władza czy popularność. Zdolność myślenia. Ale przede wszystkim - umiejętność prostego pokazywania świata, ubierania myśli w odpowiednie słowa.

(Może to jakaś zemsta C.K.N., którego poezji z czystej przekory palcem nie tknęłam).

Dlatego na mojej krótkiej liście był Kapuściński i Bartoszewski, i Lem.
Byli reportażyści "Czwartkowego Magazynu" GW.
Była Szczepkowska.
Był ksiądz Twardowski.

A potem się okazało, że Kapuściński skrócił się do Kapusia, że Bartoszewski zaczął krzyczeć zamiast mówić, że Lem wcale nie był taki idealny... I tak można długo.
Chyba tylko Twardowski został nienaruszony.

A te metamorfozy dokonywały się tak jakoś cichaczem. Mało spektakularnie - może z wyjątkiem R.K. Postępowały sobie powoli. Znikali mi z myślowego horyzontu.

Naszła mnie w związku z tym taka mała, paskudna myśl: a co, jeśli ktoś, gdzieś tam zaplanował to odchodzenie? Jeśli pustki na półkach autorytetów to miejsce, które zapobiegliwi ludzie od PR (czyli od pieniędzy) zrobili w publicznym myśleniu na swoje produkty? I tylko czekają, aż je tam wstawię?

Słyszałam całkiem rozsądnych ludzi w drugiej połowie życia, którzy zachwycali się Dodą i tym, "jak potrafiła się w życiu ustawić".
Widziałam rankingi młodzieżowych idoli. Brr.
Podsłuchuję rozmowy w tramwajach. I nie dowierzam.

Więc urządziłam sobie rewizję autorytetów na własną rękę.
I wiecie co?

Niektóre nazwiska wracają na moją półkę. Ot, choćby Kapuściński. Zbiografowany na amen. Nie tykałam go przez ostatnie dwa lata. A teraz tknęłam, i już wiem: współpracował, czy nie, zmyślał, czy nie, POTRAFIŁ pisać.
Potrafił tak układać słowa, że przemawiały do mojej wyobraźni.
To samo potrafiła Szczepkowska w swoich felietonach. Prosto opisywać swój świat.

Zamiast autorytetów na półce mam autor-rytety. Autorów, którzy zmienili moje spojrzenie. Nie należy zbyt wiele wymagać od ludzi. Są ludźmi. Niech inspirują, na ile mogą.

1 komentarz:

  1. Aha - przepraszam Dawida, który skomentował wpis przed jego re-edycją. Teraz się już nie da opublikować:/
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń